Mam na myśli oczywiście nasz tegoroczny urlop. Planowany i przekładany już kilka razy wreszcie doszedł do skutku. Szczęśliwa w szybkim tempie zrobiłam zakupy i spakowałam walizki. Mojego zapału nie zepsuł nawet fakt, że w piątek Piotruś wrócił ze żłobka z katarem. W piątek czyli w dniu wyjazdu, hm no i się narobiło. Po dotarciu na miejsce wcale tak różowo już nie było, męczymy się z katarem już czwarty dzień 🙁 dobrze że Piotrowi humor dopisuje. Oby nie skończyło się to szybszym powrotem do domu.
Wyjazd po sezonie ma swoje plusy i minusy. Nie ma już upałów więc z dzieckiem można siedzieć na plaży w ciągu dnia, nie ma tłumów, wszędzie są wolne miejsca, brak kolejek. Na prawdę można odpocząć 🙂
Jeżeli ktoś nastawi się na opalanie i kąpiel w morzu to niestety się rozczaruje. Woda zdecydowanie za zimna i zamoczyłam w niej tylko stopy.
Są oczywiście i tacy co pływają, gratuluję odwagi. Na plaży można się jeszcze poopalać momentami słoneczko grzeje ale zdecydowanie to już nie to co w sezonie.
Trochę dziwnie jest bo miasteczko pustoszeje, powoli zamykają sklepy, restauracje, sprzątają plażę z leżaków. Aż strach pomyśleć jakie pustki będą tutaj w przyszłym tygodniu.
NO COMMENT